– Dobrze, ale najpierw odbierzemy żonę Bentza.
Po raz pierwszy Sherry usłyszała niesmak w głosie przyjaciółki. Wyjeżdżały właśnie z parkingu. Nagle pojawiły się wątpliwości co do motywacji przyjaciółki. Nie jechały na lotnisko, tylko na północ, coraz dalej od miasta. – Co robisz? – zapytała i poczuła na sobie lodowate spojrzenie. O Boże, to pułapka. Sherry szukała komórki w torebce – za późno. Nie była w stanie reagować wystarczająco szybko, miała spowolnione reakcje. – Ty... – wyszeptała z trudem. – Wrzuciłaś mi środek nasenny... – O cholera. Samochód zawirował. – I to niejeden, Sherry. – Przyjaciółka uśmiechała się błogo. Zaciskała dłonie na kierownicy tak mocno, aż pobielały jej kłykcie. Samochód mknął przez ciemną noc. W tej chwili Sherry Petrocelli poczuła w duszy lodowaty powiew Arktyki. Jej broń spoczywała w sejfie w domu, ale nawet gdyby miała ją przy sobie, nie dałaby rady wystrzelić, narkotyk za bardzo spowolnił jej reakcje. Likwidacja karty pojazdu Gdyby był jakiś sposób, by to powstrzymać, zrobiłaby to. Ale już za późno. Przerażona myślała o siedmioletnim synku, Hanku, i Jerrym, którego kochała od piętnastu lat. Jeny i Sherry; bawiły ich rymowane imiona, śmieszyła ta kiczowatość. Kto się nimi zaopiekuje, gdy jej już nie będzie? Kto wychowa jej synka? Pokocha Jerry’ego? – Proszę – szepnęła z rozpaczą, ale było już za późno. Traciła kontakt z rzeczywistością. – O co? – zapytała przyjaciółka i roześmiała jej się w twarz. – Dobranoc, Sherry – dodała z zadowoleniem. Nowy bon turystyczny na rok 2022? Sherry poczuła, jak łza spływa jej po policzku. Och, Jeny, tak mi przykro. W następnej chwili jej serce przestało bić. Rozdział 30 Samolot w końcu wylądował na lotnisku LAX i O1ivia nie mogła się doczekać, kiedy zejdzie z pokładu. Mieli dwugodzinne opóźnienie, wszyscy się denerwowali, czekając, aż obsługa naziemna naprawi uszkodzoną część. Wystartowali w końcu – lot był niespokojny i pełen turbulencji. Czas uciekał, a Olivię ogarniały coraz gorsze przeczucia. A jeśli Bentz już wyjechał z Los Angeles? A jeśli coś go łączy z sobowtórem Jennifer? A jeśli zginęła kolejna przyjaciółka jego eks? Ściągnęła torbę podręczną ze schowka nad głową i powoli szła do wyjścia za kobietą z małym dzieckiem. Wszyscy poruszali się ospale, ale kiedy w końcu znalazła się w terminalu, wyjęła komórkę, włączyła ją i odsłuchała wiadomości. W tym także od Bentza. Dzwonił jako ostatni, by przekazać propozycję Hayesa, że ktoś zabierze ją na posterunek. Miała się rozglądać za policjantem z tabliczką z jej nazwiskiem przy odbiorze bagażu. Dziwne, pomyślała, starając się opanować narastającą panikę. Nikt jej nie wyjaśnił, dlaczego właściwie odbierze ją policjant. Równie dobrze mogłaby wynająć samochód i pojechać sama. Albo mógł wyjść po nią Bentz. Wiedział przecież, kiedy przylatuje. Dlaczego mają się spotkać na posterunku? Bo sytuacja jest zła. I to bardzo zła. Zadzwoniła na komórkę Bentza – nie odbierał. Miała ochotę wrzeszczeć z wściekłości. Spróbowała do Hayesa – to samo – od razu przekierowano ją na pocztę głosową. Tyle, jeśli chodzi o wygodę i przydatność telefonów komórkowych, o to, że zawsze Polski Ład - 10 istotnych zmian można się skontaktować. Gniewnie cisnęła aparat do torebki i ruszyła się w stronę odbioru bagażu. Coś jej się w tym wszystkim nie podobało. I gdyby nie to, że słyszała prośbę męża na własne uszy, wynajęłaby samochód. I pojechała... Dokąd? Bentz wymeldował się z SoCal Inn. Pewnie i tak pojechałabyś na posterunek. Ciesz się, że jeszcze jest w Los Angeles. Wkrótce go zobaczysz. Pewnie za niecałą godzinę. I dobrze! Rozdzwoniła się jej komórka. Spojrzała na wyświetlacz – Bentz. – Dzięki Bogu! – Cześć.