- Powiedz, że mnie

  • Norbert

- Powiedz, że mnie

26 May 2022 by Norbert

kochasz. On naprawdę w nią wierzy! Milczała, więc powtórzył: - Powiedz, że mnie kochasz. Kocha go, nad życie! I jest taka szczęśliwa. Jednak jest coś... Przecież nie może się zgodzić. Popatrzyła na niego przez łzy. - Ale gdybyśmy mieli... Dzieci. Nie mogła się przemóc, by to z siebie wydusić. Jednak Pierce od razu domyślił się, co chciała powiedzieć. Jego twarz złagodniała. - Co byśmy powiedzieli? Jak miałabym Ile pieniędzy powinienem zabrać ze sobą podczas wizyty w Japonii? wyjaśnić, że... - Powiemy naszym dzieciom prawdę. - Uśmiechnął się czule. - Prawda jest zawsze najlepsza. Amy zgarbiła się. - Ale straszna. Pierce położył palec na jej ustach. cennik reklam forsal - Skarbie, błędnie to oceniasz. Z mojego punktu widzenia jest zupełnie inaczej. Jesteś czuła, oddana, zdolna do poświęceń. Taką masz naturę, taka jesteś. To nie są żadne pozory, żadna gra. Otoczył ją ramieniem i delikatnie uniósł jej twarz. Ich spojrzenia się spotkały. - Ja ciągle czekam. Popatrzyła w zielone oczy i w jednej sekundzie rozwiały się jej obawy, znikły wszystkie rozterki. Pierce czeka. Nie będzie przeciągać tego ani sekundy dłużej. -Pierce, ja tak bardzo cię. kocham... - jej głos nabrzmiały uczuciem łamał się niebezpiecznie - że aż boli mnie serce. Odszukał jej usta. I wszystkie argumenty o tym, że tak bardzo się różnią, nagle przestały być ważne. Będzie go kochać w nieskończoność. EPILOG Nie ma to jak wiosna w Paryżu! No, chyba że wiosna na francuskiej Riwierze. Choćby Egzamin ósmoklasisty Amy bardzo się starała, nie mogłaby powiedzieć, gdzie jest piękniej. I bardziej zachwycająco. Ale najcudowniejsze chwile przeżyła dziesięć dni temu, gdy została żoną Pierce'a. Ślub był wspaniały. Przysięgali sobie dozgonną miłość, stojąc na brzegu zatoki. Ona w białej, powiewnej sukni, on w czarnym smokingu. Patrzyła na niego z zachwytem, gdy tata prowadził ją do ukochanego, który

Posted in: Bez kategorii Tagged: jak wykonać makijaż krok po kroku, dlaczego kot sika na łóżko, przepisy na lukier,

Najczęściej czytane:

Lola przytaknęła, siarczyście spluwając na podłogę. Milla

nabrała jeszcze gorszego zdania o jej domu. Twarz starszej kobiety pociemniała od nienawiści. Wyrzuciła z siebie potok hiszpańskich słów; Milla nie załapała wszystkiego - gospodyni mówiła zbyt szybko ... [Read more...]

była ostrożniej sza i lepiej przygotowana, niż mógł się spodziewać.

an43 348 ... [Read more...]

siłownia piaseczno

zieję, że się nie myli. Że Brig żyje i że ani Angie, ani jego nie było w tym potwornym piekle. - To bzdury. To stek kretyńskich, obrzydliwych bzdur. - Derrick podszedł do barku i otarł oczy grzbietem dłoni. Od stóp do głów był brudny od sadzy i kurzu. - Powinienem był go zabić, gdy miałem okazję. - Derrick! - Ochrypły głos Reksa zwrócił uwagę wszystkich. - Nie chcę słyszeć takich głupstw. - Możliwe, że on już nie żyje - powiedział szeryf Dodds. - Jego matka jest w mieście. Bez przerwy zawodzi i płacze. Twierdzi, że miała wizję i widziała ogień. Wiesz, jak z nią jest - czasami nie jestem pewien, czy nie należałoby jej zamknąć. Teraz jest w klinice i próbują ją uspokoić. Jest z nią Chase, drugi syn. Alonzowie i Bakerowie odchodzą od zmysłów z przerażenia. Derrick zaklął głośno. - Słuchaj, durniu! On ją zabił! To on! Widziałem Jeda i był cały zakrwawiony. McKenzie pobił go do nieprzytomności kijem baseballowym. Musi go pan dorwać, szeryfie. A jeżeli się panu wymknie, to wszyscy w mieście się o tym dowiedzą. - Syn Sunny nie zrobiłby Angie krzywdy... - Głos Reksa załamał się. Sam nie był pewien tego, co mówił. - Nie wymknie nam się. - Szeryf był niezadowolony, gdy dotarły do niego słowa Derricka. - Już wysłałem samochód do domu McKenziech i rozstawiłem ludzi na wszystkich wylotówkach z miasta. - Więc jednak go pan podejrzewa? - Po prostu nie wiem, co o tym myśleć. Dopóki wszystko się nie wyjaśni, każdy jest podejrzany. Nawet ty. - Zmrużył oczy i spojrzał na Derricka. - I bardzo dobrze. Niech prawda wyjdzie na jaw. Mam nadzieję, że wtedy McKenziego powieszą za jaja. Dena wzdrygnęła się, słysząc wulgarne słowa. Cassidy nie mogła tego dłużej znieść. Miała wrażenie, że dom ją osacza. Wyszła z hallu, bo i tak nikt nie zwracał na nią uwagi. Wybiegła tylnymi drzwiami i zeszła po schodach. Nie potrafiła nad sobą zapanować. Pochyliła się, szarpana nudnościami. Ból pulsował jej w skroniach. Niedowierzanie przeszywało jej umysł. Otarła ręką usta i pobiegła do stajni, gdzie zawsze szukała schronienia. Wsiądzie na Remmingtona i będzie jechała, jechała, jechała, dopóki tylko będzie mogła. Dopóki nie pozbędzie się dręczącego ją bólu. Potknęła się, wchodząc do stajni. Niewiele widziała przez łzy. Nie mogła ustać na słabych nogach. Zaczęło ją boleć ramię, ale nie zwróciła na to uwagi. Ból, który czuła w sercu był większy niż ból ręki. Zdjęła siodło i podeszła do furtki. - Cassidy? - Brig? - Musiało jej się zdawać, że usłyszała jego głos. To pewnie dlatego, że nie chce uwierzyć w to, co się stało. A może oszalała? - Brig? - Ćśśś... To ja. - Znalazł się obok niej. Przyciągnął ją do siebie silnym ramieniem. Przytulił do niej twarz, pachnącą popiołem i dymem. - Żyjesz - powiedziała ledwie słyszalnym szeptem. Łzy popłynęły jej po policzkach. Był cały! Cały i zdrowy! - Ale jak... - Zresztą to nie miało znaczenia. Przywarła do niego, wbijając palce w jego ciało. Jej usta niecierpliwie błądziły po mokrej od deszczu twarzy chłopaka. - Myślałam... O Boże... - Zaczęła płakać. Wstrząsał nią rozdzierający szloch. Trzymając ją w ramionach, ukrył twarz w jej szyi. Czuła przy sobie jego napięte mięśnie. Przez chwilę myślała, że wszystko będzie dobrze. A potem znowu poczuła ciężar, potworny ciężar prawdy. - Ty... musisz uciekać. Angie nie żyje. Wyprostował się. - Wiem. - I ktoś zginął razem z nią. - Baker. - Skąd...? - Przełknęła z trudem ślinę i odsunęła się od niego. Na posiniaczonej twarzy miał ślady sadzy. Pachniał dymem. - Skąd wiesz? - Byłem tam. Jęknęła zdławionym głosem. - Tam było jak w piekle - powiedział nieobecnym głosem. - Oni mówią, że ty to zrobiłeś... - Dotknęła zadrapania pod jego okiem. Odrzucała podejrzenia, które zaczęły ją dręczyć. - To nie ja. Strach uruchomił alarm w jej głowie. Jak tylko policja się dowie, że to Jed był z Angie, jak tylko szeryf stwierdzi, że Jed i Brig rzeczywiście wcześniej się pobili... Wnioski nasuwały się same. - Widział cię tam ktoś? Brig wpatrywał się w ciemność. Trzymał ręce na jej bluzce. Czuła, że jej ciało reaguje na jego dotyk i wiedziała, że uwierzy we wszystko, co usłyszy. ...

79 - Ja nikogo nie widziałem. - Musisz uciekać. - Zmusiła się, żeby to powiedzieć. Czuła się tak, jakby zabijała własną duszę. Wiedziała, że jeśli Brig wyjedzie, to już nie wróci i nigdy więcej go nie zobaczy, a jej miłość do niego powoli umrze. - Ja nie uciekam od... - Ale musisz. - Płakała, rozpaczliwie chcąc go ocalić. - Ale nie masz motoru. Już go znaleźli. - Myślała gorączkowo. Tylko jedno przychodziło jej do głowy. - Weź Remmingtona. Powiem, że jeździłam na nim, że mnie znowu zrzucił i uciekł. Zanim się zorientują, że go nie ma, ty będziesz już daleko... Brig zaciskał zęby. - Nie chcę, żebyś przeze mnie kłamała. Łzy uwięzły jej w gardle. To naprawdę było pożegnanie. - Będę... będę musiała. Inaczej wsadzą cię do więzienia. - Skąd wiesz? - Z jego oczu wyczytała, że się poddał. Zrozumiał, że ma rację. Chyba że... chyba że... - Cassidy, ja nie podpaliłem tartaku. Nie obchodzi mnie, co myśli całe pieprzone miasto, ale ty musisz mi uwierzyć. - Ja... ja ci wierzę - powiedziała, wpatrując się w niego naiwnymi, ufnymi oczami. - Nie wiesz? Zawsze będę ci wierzyć. Z jego gardła wydobył się jęk. Przyciągnął ją bliżej. - Nie zasługuję na ciebie. - Jego wargi przylgnęły do jej ust w brutalnym, rozpaczliwym pocałunku. - Nie mogę tego zrobić. - Opuścił głowę. - Szeryf jest tutaj. Porozmawiam z nim. Powiem mu prawdę... - Nie! Brig, ty nic nie rozumiesz. Oni cię już skazali. Byłam tam i słyszałam, co mówili. Derrick opowiedział o twojej bójce z Jedem. Wiedzą, że byłeś w tartaku. Szeryf musi kogoś oskarżyć... - Łzy spływały jej po policzkach. Nie wiedziała, czy były to jej, czy jego łzy. Czuła, że długimi palcami głaszcze jej włosy. - ...proszę, zrób to. Uratuj się. Co komu z tego przyjdzie, że resztę życia spędzisz w więzieniu? - Nie wierzysz w sprawiedliwość? - W Prosperity? Kiedy zginęli córka Reksa Buchanana i syn Bakerów? Jak ty to sobie wyobrażasz? - Ja nigdy nie wierzyłem w system. - Więc jedź! - Odsunęła się od niego. Serce łomotało jej ze strachu i nie mogła założyć siodła na grzbiet Remmingtona. Brig jej pomógł. Po chwili podała mu zmoknięte wodze. Jego palce na moment zacisnęły się na jej dłoniach. Cassidy walczyła ze łzami. - Zabierz mnie ze sobą. - Poczuła, że Brig zesztywniał. - Tylko do południowej granicy posiadłości. Potem pojedziesz na zachód, przez góry. Ja...ja udam, że tam spadłam z konia. - Nie ma mowy. - Proszę cię, Brig. Zrób to dla mnie. Zacisnął zęby, ale pomógł jej wsiąść na konia. Jechali przez pola w ciszy, w ulewnym deszczu. W powietrzu cały czas unosił się zapach spalenizny. Za godzinę zacznie świtać. - Zatrzymaj się tutaj - powiedziała, gdy znaleźli się na południowym pastwisku. - Tutaj. - Odwróciła się w siodle, odpięła łańcuszek z szyi i przełożyła go przez głowę Briga. - Na szczęście. Zamarł na chwilę, a potem po raz ostatni wziął ją w ramiona. Ukrył głowę w zagłębieniu jej szyi. Jego twarde ciało drżało. - Źle robimy. - Ale nie mamy wyjścia. - Pocałowała go, nie zważając na piekący ból w sercu. Zeskoczyła na ziemię. Stała i wpatrywała się w niego, siedzącego na koniu, którego próbował ujeździć. Potem się schyliła, podniosła kamień i rzuciła nim w Remmingtona. Źrebak zarżał i pogalopował jak szalony w stronę pogrążonych w ciemności wzgórz. - Kocham cię - wyszeptała. Dotarło do niej, że już więcej go nie zobaczy, już nigdy nie usłyszy jego śmiechu i nigdy nie spojrzy mu w oczy. Jej słowa zagłuszył szum deszczu i echo oddalających się końskich kopyt. 11 Cassidy siedziała na parapecie w gabinecie ojca i chciała wykrzyczeć, że podejrzenia szeryfa Doddsa to same kłamstwa. Kłamstwa i nic więcej. Wymyślane przez ludzi, którzy chcieli szybko znaleźć sprawcę tragedii. Kogokolwiek. Najlepiej oczywiście, gdyby nazywał się McKenzie. Od pożaru minęło zaledwie kilka dni, ale Brig McKenzie; czarna owca miasta, został już osądzony i skazany. Dodds zajmował cały fotel. Na przemian patrzył na milczącą córkę Reksa i spoglądał w stronę drzwi, na pokój z bronią, gdzie wisiała gablota z rozbitą szybą. Wytarł dłonie w spodnie, które i tak już były wyświechtane. Ojciec zrezygnowany siedział za biurkiem. Zapomniał o cygarze, które paliło się w popielniczce. - McKenzie nie uciekłby, gdyby był niewinny. Chyba jest tak, jak mówił pański syn. Jed Baker i McKenzie pokłócili się o Angie. Zanim się to wszystko stało, pobili się przed domem McKenziech na oczach Sunny. Przypuszczam, że młody Baker nieźle dowalił McKenziemu kijem. Ten chłopak nigdy nie grał fair. McKenzie przegrał. Gdy doszedł do siebie, chciał oddać Bakerowi za swoje. - Cassidy mówiła, że Brig szukał Angie - zauważył obojętnie Rex Buchanan. Od kilku dni niewiele go ... [Read more...]

Polecamy rowniez:

Jak działa Tyrosur? CareExpert?
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 www.des.olsztyn.pl

WordPress Theme by ThemeTaste